wtorek, 27 stycznia 2009

Zimowe błoto

Po jeździe w wielkich kałużach z roztopionego śniegu chciałem skorzystać z ładnego słonecznego dnia i spokojnie poszusować w komfortowych warunkach. Niestety, chora natura popchnęła mnie w boczną uliczkę, bo chciałem zobaczyć postęp prac przy węźle Konotopa... i co widzę? Bagno! Nie nie, nie mówię o postępie prac, bo tu jest całkiem nieźle. Mówię o krótkim, góra dwudziestometrowym odcinku, który postanowiłem przebyć by skrócić sobie drogę. Po przeprawie rower wyglądał tak:



Jeszcze tylko rzut oka na przednie...



i tylne koło...



A na zakończenie widok przebytej cudem trasy.



I powiem Wam szczerze, że stojąc na środku trasy po ośki w gęstym błocie czułem się co najmniej mało komfortowo. Na szczęście dopingowała mnie przechodząca niedaleko pani z psem, której komentarz "oj chyba Pan nie da rady" niezwykle podniósł mnie na duchu. Kilka minut później jednak udało się wyjechać. Jeszcze kiedyś tam wrócę, ale już chyba jak będzie bardziej sucho, albo jak złapie mróz.

Jako początkujący rowerzysta po powrocie do domu spytałem bardziej zaprawionego w bojach znajomego, czy coś się dzieje, gdy rower jest ubłocony usłyszałem: "dzieje się, szacunek na mieście". I tym optymistycznym akcentem zakończę dzisiejszy wpis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz